wtorek, 23 sierpnia 2016

[RECENZJA] "Zielone kalosze" - Wanda Szymanowska

Kategoria: literatura współczesna 

Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2014
ISBN 978-83-7942-132-0
Liczba stron: 126

Moja ocena: 6,5/10 

„[…] życie bywa teatrem. Czasem jest groteską, czasem czarną komedią, czasem dramatem”.


To moje kolejne spotkanie z prozą Wandy Szymanowskiej. Na samym początku mojej przygody z blogosferą miałam przyjemność przeczytać i zrecenzować bardzo ciepłą, pełną dobrego humoru Lardżelkę tej autorki. Wówczas była to dla mnie świetna zabawna, ale i pouczająca przygoda, która wprowadziła mnie w świat kobiet zmagających się z nadwagą. Jak było podczas kolejnego spotkania z twórczością pisarki?


Po lekturze Zielonych kaloszy doskwierają mi ambiwalentne uczucia bowiem książka, porusza istotne tematy, posiada także wiele ciepła i uroku, ale opisana historia bywa chwilami bardzo banalna i odrobinę wyidealizowana. Niestety los zazwyczaj pisze nieco mniej optymistyczne scenariusze. Niemniej jednak ta publikacja może działać w pokrzepiający, dający nadzieję sposób, jest dobrym antidotum na złe samopoczucie, zmęczenie czy skołatane nerwy, gdyż mimo przykrego zagadnienia nasycona jest przede wszystkim pokaźną dawką optymizmu.
„Mąż dostarczał jej wszystkiego, ale zabrał miłość, godność, szacunek i dumę”. (str. 115)
Główna bohaterka to Antonina, dojrzała kobieta, która po trzydziestu latach nieudanego małżeństwa postanawia opuścić dręczącego ją, uzależnionego od alkoholu męża. Ucieka do małej, oddalonej wioski Ruczaj Dolny, gdzie wynajmuje zniszczony, porzucony dom. Zdruzgotana, ale pełna nadziei postanawia odbudować własne szczęście, odnaleźć w sobie spokój, a także przywrócić poczucie bezpieczeństwa i godności. Pragnie wreszcie być wolna i niezależna! Wynajęty dom, a także okolica pierwotnie nie napawają optymizmem, mimo to Antonina bardzo szybko odnajduje pokrewne dusze, które początkowo stanowią dla niej olbrzymie wsparcie. Jednak z czasem to Antonina staje się dla zaściankowej społeczności światełkiem nadziei. Otwiera przed nimi drzwi do innego życia, pokazując, że zawsze jest czas na szczęście, miłość i świadome, pełne różnorodnych barw życie.

Książkę czyta się z zaciekawieniem, w bardzo szybki i zrozumiały sposób, bez uczucia zmęczenia. Pisarka posługuje się prostą, bardzo przystępną formą budując nieskomplikowane zdania. Charakterystycznym elementem dla stylu Wandy Szymanowskiej jest nutka sarkazmu — autorka nie boi się wyrażać braku aprobaty dla męskiego szowinizmu, cynizmu i złych przyzwyczajeń. Ponadto odważnie kreuje postaci, odcinając się od utartych schematów, wysuwając na główny plan kobiety dojrzałe, niepozbawione wad, borykające się realnymi problemami.  
"[…] rodzina przegrywa w rankingu z alkoholem. Pijak zawsze będzie twierdził, że nie jest pijakiem, a pije — bo lubi, a nie bo musi". (str. 51)
Zielone kalosze Wandy Szymanowskiej to lekka, niezobowiązująca, pogodna, ale niepozbawiona wzruszających emocji książka, która obrazuje istotę kobiecej solidarności, przyjaźni i wzajemnego zrozumienia. Autorka tą niedługą publikacją zwraca także uwagę na problemy kobiet trwających w nieodpowiednich związkach, które bywają dla nich krzywdzące bowiem odbierają im godność. Niestety — jak doskonale podkreśla pisarka — często przez mylne rozumienie przysięgi małżeńskiej, w której to kwestia "i na złe" przecież nie wyraża, prawa do bicia, poniżania i maltretowania! Jest jeszcze wiele powodów, dla których kobiety wegetują w zaburzonych relacjach, często z alkoholikami, tyranami i damskimi bokserami — dla większości są to zupełnie niezrozumiałe przesłanki. Jednak tym kobietom najczęściej brakuje odwagi, wsparcia, czy też prozaicznie środków finansowych. To przykre i bulwersujące, dlatego niniejsza publikacja może stanowić dla zgnębionych i wycofanych ofiar przemocy źródło dobrej energii, delikatny zapłon, który wskrzesi iskierkę nadziei i pozwoli zawalczyć o własne szczęście. 
„[…] jak stanęła z nim na ołtarzu i w obecności księdza przysięgała, że wiąże się na dobre i na złe, obietnicy dotrzymać musi, bo inaczej to jest grzech”. (str. 63)
Zielone kalosze to początek trylogii "obuwniczej". Na rynku wydawniczym pojawiły się już kolejne części: Niebieskie sandały oraz Czerwone szpilki, z przyjemnością po nie sięgnę. Chętnie poznam dalsze losy czarującej Antoniny, która w wieku pięćdziesięciu lat postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zapanować nad burzliwym, pełnym złych emocji życiem. W końcu nigdy nie jest za późno na walkę o własne szczęście — wiek nie ma znaczenia, każdy ma prawo do realizacji marzeń! Jeśli macie ochotę na zwiewną, ale poruszającą istotne problemy opowieść sięgnijcie po Zielone kalosze  ta krótka historia, chociaż nasiąknięta szczyptą trywialności, bez wątpienia ukoi Wasze strudzone dusze. Zachęcam!



Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Autorce, Wandzie Szymanowskiej.

15 komentarzy:

  1. Wydaje mi się, że fabuła książki może trochę przypominać "Bezpieczną Przystań" Nicholasa Sparks'a. Ale może się mylę :)
    Masz lekki styl pisania, super recenzja ;)
    Pozdrawiam, Ania xx
    Natchniona Słowami
    Ania Podlecka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie znam twórczości N. Sparks'a, dlatego trudno mi porównać :). Być może masz rację :).
      Dziękuję za miłe słowa. Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Dobrze, że istnieją takie książki, które można zastosować w roli motywatora do podjęcia ważnych życiowych działań. Tematyka jest dość trudna, ale cieszy mnie lekkość, która okrywa tę pozycję. Przeczytam ją z chęcią. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą Miłko, nie wszystkie książki muszą opływać w trudne, skomplikowane emocje. Tematyka trudna, ale ukazana w bardzo pogodny sposób, ma w sobie mnóstwo optymizmu i dobrych emocji :) Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Bardzo ciekawa recenzja. Zwłaszcza wyszczególnione fragmenty skłaniają mnie do zakupienia książki. "... jak stanęła z nim na ołtarzu... (...) bo inaczej to grzech" - to myślenie, rozumowanie naszych babć, które powtarzały, że jak już kobieta wyjdzie za mąż, to musi wytrzymać do końca. Ciekawe, jak bohaterka powieści poradziła sobie wewnętrznie z takimi słowami, radami (?) Że wzięła sprawy w swoje ręce, ujawnia to recenzja, ale jak to sobie w środku poukładała (?) W wieku lat pięćdziesięciu kobiety zazwyczaj podsumowują swoje życie i często właśnie wtedy zaczynają działać. Tak więc trzeba przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem nic więcej nie zdradzę tylko odeślę do lektury... Niestety nie tylko nasze babcie mają podobne podejście, często w tej kwestii bywają nieugięci także duchowni... Na szczęście nie wszyscy i powoli takie rozumowanie się zmienia. Bardzo dziękuję za miłe słowa! Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Ostatnio ta trylogia dość często pojawia się na blogach. Jestem nią jak najbardziej zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  5. W zeszłym roku czytałam "Niebieskie sandały" i była to przyjemna, dosyć lekka powieść :) Ja też zauważyłam, że ostatnio książki P.Szaymanowskiej stały się bardzo popularne wśród blogerów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, p. Wanda ma bardzo lekki, przyjemny styl :) Pozdrawiam Cię Ewelinko :)

      Usuń
  6. Króciutka ta książka, w sumie to by się ją przeczytało na raz ;)
    Ja jeszcze autorki nie poznałam, ale pożyjemy zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej się nie skuszę. Nie tym razem, nie widzę nic, co miałoby mnie w niej urzec... Trochę szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja dusza czeka na ukojenie :) książka często pojawia się ostatnio na blogach i zbiera bardzo dobre opinie, więc czekam, aż wpadnie w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chętnie poznam tę trylogię.

    OdpowiedzUsuń
  10. Książkę czytałam, Antonina i uroki polskiej wsi bardzo przypadły mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku :)
Będzie mi bardzo miło jeżeli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.
Z góry uprzejmie dziękuję :)