„Pragnę
dostać od życia jak najwięcej, właśnie teraz, nie później, bo jestem boleśnie
świadoma tego, że później może nigdy nie nadejść”.
Sześćset dni życia, a kontrolę nad Waszym dalszym istnieniem przejmuje ślepy
los! Taka perspektywa potrafi odebrać nadzieję i zupełnie przewartościować
dotychczasowe priorytety. Co zrobić w tak krótkim czasie? Poddać się — zamknąć
w czterech ścianach, odliczać każdy dzień — pogrążając się w coraz większym
smutku? Czy żyć pełną piersią — stawiać pewne kroki do przodu, dalej realizować
marzenia, celebrować każdy dzień — nie patrząc za daleko w przyszłość?
Literacki debiut Diane Rose — Carpe diem w bardzo lekkim, ale
niepozbawionym trudnych emocji stylu zwraca uwagę na ludzi, którym przyszło żyć
z wyrokiem śmierci — w swoistym zawieszeniu — każdego dnia, czekając na
przeszczep. Czy mają prawo do szczęścia — miłości, która może mieć intensywny przebieg, ale bardzo krótki, raniąc przy tym rozkochane serce wyjątkowo boleśnie?
„Byłam egoistką. Byłam okrutna, ale chciałam kochać i być kochana. Chciałam go
zatrzymać jak najdłużej, chociaż wiedziałam, że na niego nie zasługuję”.
Diane Rose – blogerka, recenzentka, studentka, miłośniczka róż
herbacianych, a przede wszystkim książkoholiczka. Na co dzień ambitna,
impulsywna, zadziorna, obdarzona poczuciem humoru i zdeterminowana w dążeniu do
celu. Prowadzi stronę autorską: dianerose.pl oraz blog recenzencki: recenzjezpazurem.pl.
Rosalie Hart, 22-letnia studentka prawa, wydaje się pełną energii, mocno
stąpającą po ziemi dziewczyną, która z pasją realizuje swoje ambicje, dba o
zdrowie i z wielką determinacją walczy o własną niezależność. Rose mieszka ze
starszym bratem, jego żoną i ich dwójką dzieci. Rodzeństwo jest bardzo zżyte, łączy
ich wyjątkowa nić porozumienia. Razem dźwigają także ogromny balast, którym jest
poważna wada serca u Rosalie. Lekarz bowiem postawił diagnozę, która w
brutalny, nagły sposób odebrała dziewczynie nadzieje — oferując jej około 600
dni życia. Jeśli w tym czasie nie znajdzie się dawca serca dla Rose, dziewczyna umrze.
Mimo tak surowej diagnozy Rosalie nie użala się nad sobą i chociaż pogodziła się z
trudnym losem — nie wierząc, że w tak krótkim czasie pojawi się dawca — nadal studiuje,
czerpiąc z życia każdą cenną chwilę. Nie rezygnuje z codziennego joggingu, dba
o sylwetkę, z jeszcze większym zaangażowaniem uczęszcza na uczelnię, spotyka
się z przyjaciółmi, po prostu żyje! Dziewczyna egzystuje w myśl zasady „carpe
diem”, chwytając to, co przyniesie kolejny dzień — nie robiąc planów, nie żywiąc nadziei na odległe jutro. Przecież każdy dzień, może być tym ostatnim, po
którym nie doczeka kolejnego wschodu słońca. Pewnego dnia na jej drodze pojawia
się 27-letni Daniel, młody, pozbawiony empatii lekarz, stojący przed decyzją o wyborze
specjalizacji. Tych dwoje, choć pozornie tak różnych połączy niecodzienne
uczucie, tylko czy tajemnica Rose pozwoli im cieszyć się tym niepewnym
szczęściem?
„Poznałem odpowiednią dziewczynę, w odpowiednim czasie, w cholernie
niesprzyjających okolicznościach. Los jest bardzo niesprawiedliwy”.
Diane Rose, większości znana, jako autorka bloga Recenzje z pazurem,
wtargnęła na rynek wydawniczy z książką Carpe diem, stawiając sobie od razu
wysoką poprzeczkę. W mojej opinii jest to bowiem debiut, obok którego trudno
przejść obojętnie. Historia Rosalie i Daniela nasycona jest nie tylko
pełną gamą emocji, daje także bardzo realny obraz trudności, z jakimi zmagają
się osoby obciążone chorobą, pozostawiającą małe nadzieje na powrót do zdrowia. To
książka, która ma w sobie ikrę i z dużą intensywnością zmusza czytelnika do
głębszych refleksji nad ulotnością życia.
„Przyjaźń to największy skarb na świecie, ale tylko wtedy, kiedy możesz się nią
dzielić”.
Autorka wykreowała postaci pełne temperamentu, charyzmy, zbudowała fabułę,
która prowadzi odbiorcę przez kolejne dni życia nie tylko osoby chorej, ale
także tych, którzy są obok niej. Rodzina, bliscy, przyjaciele oni też zmagają
się z własnymi dylematami, chcą być wsparciem, ale każdy z nich miewa chwile
zwątpienia. Czują frustrację, żal, smutek i ogromny strach, jednak nieustannie
duszą w sobie negatywne emocje. Patrzeć i mieć świadomość, że bliska nam osoba
toczy nierówną walkę z chorobą, to szalenie bolesne i przygnębiające doświadczenie.
Jednak Diane Rose udało się w bardzo przystępny, słodko-gorzki, ale
pozbawiony patosu sposób ukazać wszystkie aspekty tego zjawiska. Postacią
wzbudzającą ogromną sympatię, dającą nadzieję jest brat Rosalie, James. To
jego postawa, nacechowana wyrozumiałością, a także pogodnym usposobieniem i
niezwykłą troskliwością, nadaje tej historii lekkości. Ta powieść tętni
uczuciami, ma w sobie sporą dawkę humoru, eteryczności, ale i potężną porcję
wzruszających momentów. Autorka bowiem wystawiła swoich bohaterów na niebanalną
próbę, której niezwykle trudno sprostać — śledziłam ich losy z ogromnym
zaciekawieniem, zupełnie tracąc przy tym poczucie czasu. To jedna z tych
książek, od której trudno oderwać uwagę.
Bohaterowie stanowią mocną stronę tej
historii, ich wewnętrzne portrety są wyraziste, ale nie są przerysowane czy
pozbawione wad, przez co wywołują różnorodne emocje. Chwilami złoszczą,
wzbudzają brak zrozumienia, rodzą też współczucie i sympatię. Ponadto Diane Rose
stosuje zajmującą pierwszoosobową narrację, pozwalając czytelnikowi poznać tę opowieść zarówno
z perspektywy Rose, jak i Daniela. Carpe diem niesie w sobie także nietuzinkowe
zakończenie, które wywołało moje zdziwienie i pozwoliło poczuć pełną
satysfakcję z lektury. Słowem, autorka oddała w ręce czytelników powieść, która nie jest wyłącznie kwintesencją dobrego romansu zbudowanego na emocjach, to także książka z konkluzją, każdy czytelnik podczas lektury niejednokrotnie pogrąży się w zadumie, być może wyciągnie wnioski, wyeliminuje błędy i zmieni nastawienie do życia? Jeśli lubicie powieści podążające nurtem New Adults, pełne intensywnych uczuć, bohaterów zmagających się z trudami codzienności, pogubionych w swych niełatwych decyzjach, koniecznie sięgnijcie po literacki debiut Diane Rose!
„Każdy ma prawo przeżyć miłość, każdy. Nieważne, ile dni mu zostało…”.
Rekomendując:
Carpe diem to napawający nadzieją, swoistym przesłaniem portret ukazujący
istotę rodziny, przyjaźni i miłości. To zadziwiająco emocjonalna powieść,
skłaniająca do głębszych refleksji. Dzięki historii Rosalie i Daniela
czytelnik odbywa fascynującą duchową podróż, ukazującą nie tylko granice
strachu, ale także codzienną wewnętrzną walkę o prawo do odrobiny szczęścia,
pokrętnie okraszonego egoizmem. Powieść pełna miłosnych rozterek, ale także
bólu, nierównej potyczki z chorobą i gasnącej nadziei. Znakomity debiut, który
jednocześnie bawi, niepokoi i wzrusza, rozrywając serce odbiorcy na milion
drobnych kawałków. Polecam!
„Jeśli kogoś naprawdę kochasz, to nie opuścisz go, gdy zacznie spadać na dno.
Będziesz po prostu robił wszystko, by go stamtąd wyciągnąć”.
____________________________________________________________________
Kategoria: literatura współczesna /obyczajowa
Wydawnictwo: Videograf SA
Rok wydania: 2017 / PREMIERA: 6 kwietnia
ISBN 978-83-65315-97-7
Liczba stron: 464
Moja ocena: 8/10
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji