Kategoria: literatura współczesna / obyczajowa
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2013
ISBN 978-83-7943-213-4
Liczba stron: 383
Moja ocena: 8/10
Zanim
się pojawiłeś – Jojo Moyes to publikacja, którą
przeczytałam kilka miesięcy temu. Minęło sporo czasu, zanim zdecydowałam się o
niej napisać. Moje wątpliwości przede wszystkim wynikały z powszechnie
pojawiających się opinii na temat niniejszej powieści –obecnie trudno dodać coś
odkrywczego. Chociaż książka w przewadze otrzymuje pozytywne recenzje, to jednak zdarzają
się Czytelniczki, które definitywnie oceniły ją, jako kiepską powieść. Cóż
ilu ludzi tyle gustów.
Ostatecznie i ja postanowiłam podzielić się własnymi
wrażeniami, jednak pomijając utarte szablony, stosując raczej zwięzłe środki
wyrazu. Słowem, nie chcę wnikać dosadnie w fabułę, bo przecież ona jest dokładnie
większości znana. Chociaż moim skromnym zdaniem – w przypadku tej powieści
– najlepiej przed lekturą zupełnie nic o niej nie wiedzieć, wtedy smakuje
przyjemniej, odbierając dech, z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem.
Po wstępie nie trudno się domyślić, że należę do grona zwolenniczek tego tytułu.
Dlaczego? Ponieważ książka ogromnie mnie zaskoczyła! Przyznam się, że celowo
nigdy nie wczytałam się w żadną opinię, obawiając się spoilerów. Teraz pisząc ten tekst martwię się, że sama zdradzam za dużo bowiem w przypadku tej powieści każde słowo na temat fabuły, czy własnych refleksji wydaje się być nadużyciem.
Dodatkowo
spoglądając na okładkę, nastawiłam się na ciepłą, sztampową historię o miłości
z klasycznym dla tego rodzaju publikacji mdłym zakończeniem. Zabrałam ją nawet ze
sobą na wakacje, licząc na totalny relaks, a także moc wzruszeń podczas lektury. Tymczasem okazało
się, że autorka zaserwowała czytelnikom nie tylko szalenie emocjonalną, ale i niezwykle
refleksyjną, niebanalną opowieść, po lekturze, której do dziś zastanawiam się,
jak ja postąpiłabym, będąc na miejscu głównego bohatera.
Bohatera, który żył w
poukładanym świecie, w którym tętniło pełne pasji życie, pewności siebie, który
posiadał wysoki status społeczny, mógł realizować kolejne marzenia, osiągać
dalsze sukcesy bowiem świat stał przed nim otworem! Jednak pewnego dnia
niesprawiedliwy los w brutalny sposób odebrał mu cały potencjał, sprowadzając
go do poziomu swoistego warzywa, którego byt uzależniony jest od leków i pomocy
innych ludzi, bez których nie mógłby w ogóle funkcjonować. Jak egzystować,
kiedy z dnia na dzień całe dotychczasowe życie, wraz z wszystkim planami,
marzeniami, pragnieniami staje się druzgocącą ruiną, kiedy nagle zostajemy
obdarci z godności, każdego dnia odczuwając wyłącznie ból, frustrację i
upokorzenie? Will, bo o nim mowa został zmuszony do zrewidowania własnego
systemu wartości, podjął druzgocącą decyzję, zanim w jego domu pojawiła się Lou
— prostolinijna, skromna, troszkę pogubiona dziewczyna, która nieoczekiwanie
zaczęła dodawać kolorytu do ponurego bytu Willa.
Kiedy czytałam tę powieść na myśl nasunęła mi się ekranizacja Nietykalnych w
reżyserii Oliviera Nakache i Erica Toledano, a także powieść Gavina Extance'a Wszechświat
kontra Alex Woods. Zarówno wspomniany film, jak i książka mocno zapisały
się w mojej pamięci bowiem w sposób niekonwencjonalny, poruszały frapujące zagadnienia związane z
odmiennością, a także z prawem do decydowania o własnym losie, z możliwością
wyboru, który daje poczucie zachowania własnej godności.
Jeśli wśród Was są Czytelniczki, które nie miały jeszcze okazji sięgnąć po tę
powieść, zachęcam do lektury, dla mnie była to niezapomniana książka, szalenie
emocjonalna, chociaż nie spłynęło po mnie wiadro łez. Ta historia przede
wszystkim zmusiła mnie do głębokich refleksji, poddając pod rozwagę
nieprzewidywalność ludzkiego losu, konsekwencje, z którymi należy się
zmierzyć, a także decyzje, które nie zawsze są zgodne z ogólnie przyjętymi
normami. Dopóki sami nie znajdziemy się w niedogodnej sytuacji, nie powinniśmy
poddawać ocenie czyichś wyborów.
Teraz pozostaje mi obejrzeć ekranizację i porównać ją z przeczytaną książką!
Niby nigdy nie powinno się mówić nigdy, ale ja jednak to powiem - nigdy nie przeczytam tej książki. Choćby mnie mieli końmi ciągać, nie ugnę się. Za dużo medialnego szumu, zbyt wielka nagonka. Nie wątpię, że może to być piękna, ciepła powieść, ale ja już na samą myśl dostaję apopleksji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Agnieszko :)
Doskonale Cię rozumiem Olgo, sama miałam opory, ale się skusiłam i nie żałuję! :) Ja tak mam w przypadku nieszczęsnego Graya ;) Nigdy w życiu nikt nie namówi mnie do tego cyklu :P
UsuńRównież pozdrawiam! ;*
Przepiękne zdjęcia! Książki nie czytałam, bo to jednak nie mój gatunek, ale może kiedyś ją przeczytam - kiedy już ucichnie cały ten szum dookoła niej.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Chyba cichnie, dlatego zdecydowałam się opublikować kilka słów na jej temat ;) Po Twoim komentarzu przekonuję się, że jednak są Czytelniczki, które jeszcze nie uległy pokusie, a wydaje się, że tę powieść znają już wszyscy ;)) Pozdrawiam serdecznie! :)
UsuńKsiążka mnie zmiażdżyła totalnie. Raczej nie łatwo ją zapomnę...
OdpowiedzUsuńMoże nie zmiażdżyła mnie totalnie, ale jednak należy do tych, o których niełatwo zapomnieć ;)
UsuńBardzo byłam ciekawa recenzji tej książki. Między wierszami wiele wyczytałam i... nadal nie wiem, czy ją przeczytam. Filmu nie widziałam, ale mam opinię córki, która w wieku lat 17 oceniła go surowo, czyli... nadal nie wiem, czy sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńHmm... Nie widziałam filmu, dlatego trudno odnieść mi się do surowej oceny córki, a jak argumentowała swoje niezadowolenie?
UsuńNie podobało jej się, że Will nie uwierzył w miłość Lou, choć ona go o tym zapewniała i zdecydował o eutanazji - według córki egoistycznie. Córka trzeci rok chodzi do domu pomocy społecznej do Pani Ali, która od urodzenia nie mówi ani nie chodzi. Córka czyta jej książki. Myślę, że to na pewno miało wpływ na odbiór filmu przez córkę.
UsuńMnie ta książka przypomniała los Aleksandra Watta, który mimo wielkiej miłości jego żony Oli, nie mogąc znieść "choroby bólowej", popełnił samobójstwo.
Tak, ten wątek budzi wiele kontrowersji, dlatego w swojej recenzji napisałam, że nie należy poddawać ocenie czyichś wyborów, dopóki sami nie znajdziemy się w podobnej sytuacji. Ja ciągle myślę i rozważam nad decyzją Willa, jednak próbuję go też zrozumieć, miłość miłością, ale życie w ciele, które jest jakby nie nasze, świadomość bycia pewnego rodzaju ciężarem może odbierać poczucie godności. Każdy z nas jest innym człowiekiem, posiadamy większą lub mniejszą odporność na wszelkie niedogodności… Właśnie dla tych kontrowersyjnych decyzji warto przeczytać tę książkę...
UsuńPodziwiam i darzę szacunkiem córkę, nie każdy z nas ma tyle siły, hartu ducha, aby każdego dnia spoglądać na ludzkie cierpienie. Bycie wsparciem dla chorych, umierających, czy nieszczęśliwych to wielkie wyzwanie, dobrze że na świcie są ludzie potrafiący dawać cząstkę siebie, aby choć odrobinę ulżyć w cierpieniu...
Książki jeszcze nie poznałam ;/ Jestem na siebie zła ;/
OdpowiedzUsuńNiepotrzebnie, trudno być na bieżąco w świecie literatury ;)
UsuńKsiążka właśnie przywędrowała na moją półkę, więc na pewno przeczytam ją jeszcze w tym miesiącu.
OdpowiedzUsuńSuper! Zatem życzę ekscytującej lektury! Pozdrawiam :)
UsuńTa część bardzo mi się podobała i nawet poleciało kilka łez! Ja nie oceniałam jego czynu i nie zamierzam tego robić :) Nie do mnie należy sąd, zwłaszcza, że tak jak napisałaś- punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
OdpowiedzUsuńI takie podejście jest chyba najwłaściwsze, mnie również książka ogromnie się podobała! POzdrawiam serdecznie :)
UsuńPrześliczne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest jedną z moich najbardziej ulubionych <33 i z pewnością jeszcze nie jeden raz do niej wrócę. A Will i Lou wymiatają! xD Kocham ich <33
Pozdrawiam!
recenzjeklaudii.blogspot.com
Bardzo dziękuję! <3
UsuńJa również należę d zwolenników tej powieści, nie oceniam Willa i pewnie, dlatego jestem na tak!
Również pozdrawiam! :)
Książka rozerwała moje serce na miliony kawałków :(
OdpowiedzUsuńTak, jest bardzo poruszająca!
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Agnieszko, dziękuję Ci za to, że nie opublikowałaś tej recenzji właśnie wtedy, kiedy na co drugim blogu można było zobaczyć opinie o niej :)! I teraz chętnie weszłam w tą recenzję. Bardzo, bardzo lubię tę książkę. Niby fajnie, że taka popularna... ale za dużo jej trochę było i mi się przejadła. Nie zmienia to faktu, że uwielbiam ją za to, że dała mi tyle emocji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Przy gorącej herbacie
Ewelinko, sama miałam przesyt i wydawało mi się, że publikowanie kolejnej opinii na temat tej książki jest nadużyciem cierpliwości czytelników ;) Dziękuję, że przeczytałaś, chociaż to taka recenzja, nie recenzja ;) jednak nie chciałam pisać o niej w tradycyjny sposób, po co? Książka i tak odniosła już znaczny sukces i nie potrzebuje większej reklamy ;)
UsuńJa również ją bardzo lubię i tak jak Ty, przez jej popularność mój zapał zdążył ostygnąć, dzięki temu mogłam napisać ten tekst bez kipiących we mnie emocji i odnieść się do - według mnie - istoty tej powieści, którą nie jest wyłącznie miłość, ona posiada większą głębię i porusza bardzo ważny temat, przez co rodzi sporo kontrowersji i to podoba mi się w niej najbardziej... Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
Tytuł i okładka są po prostu przepiękne. Jeszcze nie czytałam żadnej książki autorstwa Jojo Moyes, więc miło będzie mi rozpocząć przygodę właśnie dzięki temu tytułowi.
OdpowiedzUsuńTo dobry wybór, bo o ile mi wiadomo jest to najlepsza powieść tej autorki, czytałam jeszcze "Razem będzie lepiej", też mi się podobała, ale ta jest zdecydowanie lepsza, wywołuje dużo więcej emocji :). Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń