Kategoria: literatura młodzieżowa / romans
|
"Z pożądaniem łatwo wygrać. Zwłaszcza gdy jego jedynym orężem jest wzajemny pociąg. O wiele trudniej jest wygrać walkę z własnym sercem".
Przyznaję się, że dotąd nie była mi znana twórczość Colleen Hoover, chociaż jedna z jej książek stoi od dawna na mojej półce. "Maybe Someday" jest pierwszą powieścią autorki, po którą postanowiłam sięgnąć, przede wszystkim dlatego, że książka bierze udział w zacnej akcji Book Tour, zorganizowanej przez Wydawnictwo Otwarte, a do której zaprosiła mnie Ola z Aleksandrowych myśli. Dotychczas niezwykle rzadko sięgałam po tego typu literaturę, jednakże dzięki takim akcjom docierają do mnie publikacje, których być może nigdy bym nie przeczytała. To z pewnością daje mi możliwość poznania innego oblicza literatury, poza tym są to książki, które czyta się niezwykle lekko i przyjemnie, tak też stało się w przypadku niniejszej powieści.
"Maybe someday" to w głównej mierze opowieść Sydney i Ridge'a, dwojga młodych ludzi, którzy w pewnym momencie swojego życia stają w obliczu trudnej decyzji. Każde rozwiązanie wydaje się niewłaściwe i trudne do zaakceptowania. Bez względu na to, jak postąpią, zawsze ktoś będzie cierpiał.
Sydney jest dziewczyną, która wychowała się w tak zwanym dobrym domu, jednakże nie chcąc iść w ślady ojca prawnika, postanawia wyjechać do innego miasta, gdzie rozpoczyna studia zgodne z jej zainteresowaniami. Dodatkowo podejmuje pracę w bibliotece, a na co dzień związana jest z chłopcem imieniem Hunter. Mieszka wraz z przyjaciółką Tori w wynajętym mieszkaniu. Jej życie sprawia pozory szczęśliwego i poukładanego, jednak pewnego dnia dociera do niej przykra prawda, która na zawsze odmieni jej życie. Zrozpaczona, wściekła, do tego bez pieniędzy w jednej chwili ląduje na ulicy. Z pomocą przychodzi pewna dziewczyna, która poproszona przez tajemniczego chłopca z gitarą stara się udzielić jej pomocy.
Ridge to chłopak z zasadami, o wielkim i wrażliwym sercu, kochający muzykę, grający na gitarze. Niemniej jednak Ridge nie jest, zwyczajnym i przeciętnym chłopcem bowiem nosi w sobie pewną tajemnicę, można rzec defekt, czy wadę, która może stanowić olbrzymie zaskoczenie dla wielu osób, które nie miały okazji poznać go bliżej. Dodatkowo chłopak toczy wewnętrzną walkę z demonami przypominającymi mu o jego trudnej i skomplikowanej przeszłości, która odbiła olbrzymie piętno na jego dorosłym życiu. Czy jednak jest to jedyna, głęboko skrywana tajemnica?
Ridge tworzy teksty piosenek oraz muzykę dla zespołu Sounds of Cedar, jednakże od jakiegoś czasu cierpi na niemoc twórczą i nie potrafi napisać ani jednego słowa do nowych utworów. Jednakże dostrzega ogromny potencjał w nieznajomej dziewczynie imieniem Sydney, która za każdym razem, kiedy on gra na gitarze, śpiewa piosenki, które idealnie oddają charakter granych przez niego utworów. Zaczynają razem pracować nad nowymi piosenkami, on gra na gitarze, a ona pisze teksty. Tych dwoje zaczyna jednoczyć niezwykłe porozumienie, najpierw łączy ich miłość do muzyki, potem doskonała przyjaźń, która powoli ewoluuje, wydobywając z nich ogromne pragnienie bliskości. Jednakże Ridge jest od wielu lat w związku inną dziewczyną, którą również darzy wielkim uczuciem. Rozdarty między dwoma kobietami walczy ze swoimi słabościami, nie chcąc nikogo zranić, sam popada w kłopoty. Dlaczego to uczucie jest tak trudne do zaakceptowania i może skazać tych dwoje na potępienie, dlaczego nieustannie w ich głowach przebijają się słowa "może kiedyś", a nie "tu i teraz"?
Książka napisana jest dosyć nieszablonowo bowiem po raz pierwszy, spotkałam się z narracją, która najczęściej przedstawiana jest za pomocą wysyłanych wiadomości tekstowych, między bohaterami owej opowieści. Historia ukazana jest z punktów widzenia dwojga bohaterów, czyli Sydney i Ridge'a. Ponadto odnoszę wrażenie, że Colleen Hoover potrafi idealnie odzwierciedlać emocje swoich postaci, robi to bardzo sugestywnie, z ogromną lekkością i swobodą. Żadna z wykreowanych sylwetek nie wydawała mi się sztuczna czy przerysowana. Chociaż niektórzy bohaterowie chwilami bywają irytujący, to jednak nie popsuło mi do odbioru tej powieści. Można śmiało powiedzieć, że opisana historia jest interesująca, a nawet oryginalna, chociaż oparta na prostym szablonie, który ostatnio pojawia się w większości tego typu książek. Kolejny raz mamy dwoje młodych, pogubionych ludzi, którzy noszą w sercu niedoleczone rany, między którymi rodzi się wielkie uczucie, przywiązanie, które budzi wiele wątpliwości i wywołuje falę różnorodnych emocji. Mam wrażenie, że tak jest za każdym razem, kiedy sięgam po literaturę młodzieżową typu romans. Liczyłam, że tym razem autorka mnie zaskoczy i wymyśli zakończenie, które trudno przewidzieć, oczywiście tak się nie stało. Ostatecznie kolejny raz mam dosyć ambiwalentne odczucia wobec niniejszej powieści. Książka według mnie napisana bez zarzutu bowiem czyta się ją z zaciekawieniem, lekko i przyjemnie, są różnorodne emocje, ważne i trudne tematy, jednak zabrakło mi czegoś, co spowodowałoby, że wstrząsnęłaby mną fala wielkich emocji, że książka na długo zagościłaby w mojej pamięci, zaskoczyła i pozostawiła w głębokiej refleksji. Szkoda, bo tak nie stało. To kolejny prawidłowo napisany romans, których w ostatnim czasie pojawia się coraz więcej na rynku wydawniczym.
Reasumując, "Maybe someday" Colleen Hoover to ciekawa i poruszająca powieść, która w subtelny sposób ukazuje rozterki dwojga młodych i zatraconych w codzienności ludzi, porusza ważne kwestie związane z lojalnością, przyjaźnią i oddaniem. Dotyka problemu odwiecznej walki między podążaniem za głosem serca, bądź rozsądku. Z takimi wyborami borykają się główni bohaterowie. Niestety rozczarowało mnie zakończenie, które kolejny raz podążyło pewnym schematem, dominującym w ostatnim czasie w większości książek należących do tego gatunku. Powieść polecam wielbicielkom lekkiej i przyjemnej literatury, nasyconej emocjami i rozterkami głównych bohaterów, w której nie dominują sceny erotyczne, gdzie miłość podana jest w smaczny i subtelny sposób, a zakończenie można przewidzieć, czytając opis na tylnej części okładki.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Książkę przeczytałam w ramach akcji Book Tour rozpoczętego
przez Wydawnictwo Otwarte, a do której zaprosiła mnie Ola, autorka bloga Aleksandrowe myśli. Serdecznie dziękuję!
Zasady Book Tour:
1. Każdy bloger, do którego dotrze książka, wpisuje swoje imię/nick i adres
bloga na stronie tytułowej.
2. W ciągu tygodnia od otrzymania książki należy ją zrecenzować i opublikować
recenzję na blogu (w tytule wpisu uwzględnij hasło BOOK TOUR). Mile widziane
wstawienie opinii na stronę księgarni Empik.com.
3. W recenzji należy zawrzeć informację, że jest ona częścią akcji Book Tour
oraz wstawić zdjęcie egzemplarza z ukazaną stroną z podpisami i zasady :)
4. I w końcu trzeba szybko przesłać książkę kolejnej osobie, przy której
jesteście pewni, że pośle ją potem dalej :) (Najlepiej listem poleconym, by
nigdzie nie zaginęła, a lepiej dodatkowo priorytetem, by była szybciej na
miejscu.) Nie musicie ogłaszać, do kogo wysyłacie. Przede wszystkim uzgodnijcie
wcześniej z tą osobą, czy na pewno chce książkę.
5. Książka musi wrócić do Wydawnictwa Otwartego do 15 października 2015 r.
6. W akcji mogą brać udział blogi, które działają od co najmniej 6 miesięcy i w
każdym miesiącu opublikowane mają co najmniej 4 wpisy.
Szkoda, że książka w pełni Cię nieusatysfakcjonowała. Mam nadzieję, że chociaż muzyka trafiła w Twoje gusta :)
OdpowiedzUsuńSpędziłam z nią całkiem przyjemne chwile, ale ostatecznie okazałą się kolejną podobnie kończącą się historią :) Muzyki przyznam się nie słuchałam :( Nadrobię to w najbliższym czasie, dla mnie koniec i początek miesiąca jest najgorszy, mam wtedy obok czytania i pisania recenzji, całe mnóstwo sprawozdań do przygotowania... i niestety nie potrafię wszystkiego w pełni ogarnąć ;)
UsuńOj to współczuję :/ Teraz już wiem dlaczego tak nagle zniknęłaś :) Ja mam przymusowy urlop. I zanim to się nie zmieni nadrabiam z książkami jak mogę.
UsuńU mnie jeszcze Ola chora od piątku, ale nie mogłam w tym czasie nie pracować, mam terminy, których muszę przestrzegać i ostatnie kilka dni to był prawdziwy kocioł ;) Ale już dzisiaj mam większy spokój ;) Korzystaj Kochana, ja dzisiaj planuję dokończyć "Oddam ci słońce" bowiem od dwóch dni tkwię w tym samym miejscu :) Próbowałam czytać nocami, ale szybko odlatywałam w objęcia Morfeusza, dni były nadto intensywne :) Miłego dnia Olu :*
UsuńKsiążkę posiadam, jednak nie mogę znaleźć motywacji, żeby po nią sięgnąć. Lubię powieści Colleen Hoover, jednak już wcześniej czytałam, że "Maybe Someday" posiada bardzo mało zaskakujące i niestety schematyczne zakończenie, co jak na razie skutecznie zniechęca mnie do tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńNiestety takie właśnie jest, bardzo schematyczne, ale łudziłam się czytając tę książkę, że autorka jednak mnie zaskoczy, niestety tak się nie stało ;)
UsuńNie zdziwiła mnie Twoja recenzja ;) Już wiem, że w NA niewiele Cię zaskoczy, ale nie da się ukryć, że Hoover pisze cudnie, jej książek nie można od tak odłozyć ;)
OdpowiedzUsuńCzyli zdążyłaś już mnie dobrze poznać Angeliko ;) Na chwilę obecną mam chwilowy przesyt ;) Ale zgadzam się, Hoover ma bardzo fajny styl i książkę czyta się bardzo lekko, szybko i przyjemnie :) Pewnie jeszcze kiedyś sięgnę po jej powieść, mam Hopeless na półce ;) Pozdrawiam :)
UsuńMiałam nadzieję przeczytać właśnie taką opinię. :) Wnioskuję, że jednak bardziej jesteś na "tak", niż na "nie", z czego bardzo się cieszę. ;) Jeśli o mnie chodzi, to zakończenie rzeczywiście pozostawiło leciutkie rozczarowanie, ale nie da się ukryć, że uczuć i emocji to w tej powieści nie brakuje. :) Pozdrawiam serdecznie! :*
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o autorkę, jej styl i kunszt to nie ma zastrzeżeń, jednak sama fabuła, tak jak wspominałam w recenzji oparta na szablonie, który nie daje już elementu zaskoczenia, zakończenie przewidywalne, dlatego zdecydowanie bardziej skłaniam się ku książkom o mocniejszym charakterze, wywołujących więcej skrajnych emocji, takich, które pozostają głęboko w pamięci, o tej powieści chyba zapomnę szybko :) Ale bardzo podobało mi się, że autorka wprowadziła chłopaka, który borykał się z takim defektem, ten kontekst był bardzo ciekawy :) To jak odbierał otaczający świat, muzykę bardzo mi się podobało :) Również pozdrawiam :*
UsuńDotychczas czytałam głównie pochwalne recenzje, wręcz peany na cześć tej książki. Twoja każe mi się zastanowić, czy jest to na tyle dobra książka, żebym na pewno chciała ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńTa książka to kwestia gustu, ja jednak nie przepadam za typowymi romansami i gatunek NA nie stanie się moim ulubionym, za dużo schematów, które nie dają elementu zaskoczenia :) To moje główne zastrzeżenia do tej książki :) A poza tym bardzo poprawny romans, w którym nie brakuje emocji, przedstawionych w subtelny sposób :) To dobra książka, jednak we mnie nie wzbudziła tak ogromnych emocji, które spowodują, że książka na długo zagości w mej pamięci ;) Pozdrawiam :)
UsuńSzczerze mówiąc dla mnie Maybe Someday to niemożliwie cudowna książka naładowana przepięknymi emocjami, które powodują, że chce się więcej! Ale każdy ma inne gusta :) i dobrze !
OdpowiedzUsuńDodaje do obserwowanych i z niecierpliwością czekam na więcej !
Pozdrawiam i zapraszam do mnie
http://modnaksiazka.blogspot.com/
Mam nadzieję, że znajdziesz coś dla siebie.
Cieszę się ogromnie, że dla Ciebie taka była, bo to naprawdę dobra książka i autorce trudno coś zarzucić, jednak gatunek NA staje się dla mnie bardzo przewidywalny, wszystko toczy według znanego już schematu, co w moim wypadku zupełnie odbiera element zaskoczenia ;) Stąd taka moja ocena :) Zgadzam się Dominiko, każdy ma inne gusta czytelnicze i to jest super :) Nie może nam się wszystkim podobać to samo, byłoby to bardzo nudne :)
UsuńDziękuję i oczywiście zajrzę do Ciebie z przyjemnością :) Również pozdrawiam :)
Chyba wszyscy znają tę książkę, a przynajmniej mniej więcej mają pojęcie o twórczości pisarki oprócz mnie :P Jakoś nie po drodze mi z jej powieściami, chociaż przyznam, że jestem ciekawa o co tyle szumu. Oryginalności się nie spodziewam, więc nie zdziwiła mnie Twoja opinia :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, większość zna C. Hoover, ja też spotkałam się po raz pierwszy z jej twórczością i to raczej nie moja bajka, zresztą mam chyba przesyt w gatunku NA, który jest schematyczny i mało zaskakujący. Książka jak najbardziej w porządku i dobrze napisana, nie mam zastrzeżeń do kunsztu pisarki, jednak mnie nie zaskoczyła i nie wywołała burzy emocji, ale miło i lekko się ją czytało :) Jeżeli ktoś lubi tego typu książki ja jak najbardziej polecam :)
UsuńTa książka mnie niesamowicie wciągnęła, bardzo mi się podobała. Lepsza niż Hopless" Genialny pomysł ze stworzeniem głuchego chłopaka. Życie pokazuje że można kochać czasami 2 osoby i ta książka to najlepszy dowód. Piękna końcówka choć uważam że on jest dupkiem bo i tak jej powiedział żer jakby mógł to by do nie wrócił.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
http://kochamczytack.blogspot.com
Mnie też wciągnęła i czytało mi się ją lekko, miło i przyjemnie, ale nie wyciągnęła ze mnie burzy emocji bowiem zupełnie mnie nie zaskoczyła, całość oparta na typowym modelu NA, mnie to już nie kręci, albo mam chwilowy przesyt :) Nie odważyłam się w recenzji podkreślić faktu, że chłopak był głuchy, nie chciałam psuć elementu zaskoczenia innym czytelnikom, a to właśnie ten fakt, spowodował, że książka była dla mnie ciekawa i zjadliwa :) Zakończenie mnie nie zaskoczyło i zupełnie nie przypadło do gustu ;)) Cóż każdy ma inne upodobania, dzięki temu jesteśmy różni i świat nie jest taki nudny ;)))
UsuńRównież pozdrawiam :)
Szkoda, że zakończenie nie przypadło Ci do gustu. Ja akurat byłam w pełni usatysfakcjonowana.
OdpowiedzUsuńAle cieszę się, że Tobie się podobało :) Mnie nie zaskoczyło i chyba mam chwilowy przesyt tego gatunku ;) Pozdrawiam ;)
UsuńPamiętam, że był wielki boom na tę książkę, kiedy w maju zaczynałam blogowanie. Zewsząd wysypywały się wtedy recenzje "Maybe Someday" - oczywiście wszystkie pozytywne. :-) Ja jednak mam przeczucie, że odebrałabym ją podobnie jak Ty. W sensie miło by mi się ją czytało, ale bez szału. :-) Szkoda, że zakończenie Cię rozczarowało. Może gdyby było bardziej zaskakujące/przemyślane wtedy Twój odbiór książki byłby dużo lepszy niż 6/10. Generalnie chciałabym kiedyś przeczytać "Maybe Someday", ale nie jest to książka na szczycie mojej listy czytelniczej. Świetne zdjęcia zrobiłaś. :-) Jak zwykle kolorowe (co uwielbiam u Ciebie) i tematycznie nawiązujące do treści. Po prostu super. :-)))
OdpowiedzUsuńDokładnie tak Asiu, miło się czytało, ale szału nie było, ze względu na schematyczność, która powtarza się w każdej książce w tym gatunku, to powoduje, że nie ma elementu zaskoczenia i ma się wrażenie, że to wszystko już było, są tylko inne imiona, inne okoliczności... ta książka nie zagości na długo w mej pamięci, jednak to był miło i przyjemnie spędzony czas i nie żałuję, że przeczytałam tę powieść :) Był jeden element, który był bardzo ciekawy, ale nie zdradzam go w recenzji, żeby nie psuć innym odbioru tej powieści :) Książkę jak najbardziej polecam, jest napisana bardzo dobrze, autorka potrafi oddać emocje bohaterów i pisać o uczuciach i namiętności w subtelny i smaczny sposób. do jej kunsztu nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń :) Bardzo chętnie przeczytałabym Twoją recenzję :)
UsuńDziękuję za miłe, słowa tym razem chyba nie do końca jestem zadowolona ze zdjęć, nie mam pełnej satysfakcji, ani w kwestii książki, ani zdjęć ;) Wolałabym zdjęcie z gitarą, ale niestety już nie posiadam ;) Ale ogromnie dziękuję za Twoje miłe słowa :*
Tak się zastanawiam, kiedy przeminie mowa na New Adult. Myślę, że już trochę mija, tylko zastanawiam się, na co będzie teraz szał? Może nastanie moda na fantastykę? Ja też bardzo lubię czytać książki, które pochłania się szybko i miło. Tylko czytając już kolejną z tego gatunku miałam nieco przesyt. Musiałam mieć jakąś odskocznię, tak jak "Pokolenia", których recenzje czytałaś. :-) Mimo to chciałabym przeczytać "Maybe someday", więc jeśli kiedyś będzie jeszcze jakiś Book Tour to na pewno się zgłoszę. Teraz czekam na "booktourową" "Utratę". :-))
UsuńPS. Widzę, że robisz się bardzo samokrytyczna. :-)) Niepotrzebnie, bo zdjęcia są jak zawsze ciekawe i oryginalne. Tak jak wspominałam, podoba mi się, że zawsze dobierasz tematykę zdjęć do treści książki. Może nie ma gitary, ale są słuchawki. :-)))
Ona chyba musi przeminąć, bo ileż można czytać o tym samym ;)) Ale może się mylę ;) Zwolennicy gatunku ciągle są oczarowani i dobrze :) Niech każdy czyta to co lubi :)
UsuńSuper, że trafia do Ciebie "Utrata", czekam z niecierpliwością na Twoją recenzję, moją opinie już znasz :) Jestem bardzo ciekawa, jak Ty odbierzesz tę książkę, w każdym razie czyta się ją bardzo szybko, ledwo zaczynasz, a już kończysz :) Czcionka duża, prawie same dialogi, to książka na kilka godzin :) Będę wypatrywała recenzji i zdjęć :)
PS. Człowiek coraz więcej od siebie wymaga, apetyt rośnie w miarę jedzenia ;)) Gitara byłaby idealna, ale cóż trzeba było wykorzystać, to co się ma pod ręką ;) Telefon też istotny ;) Bohaterowie porozumiewali się za pomocą wiadomości tekstowych ;)) Nietypowa narracja, z którą spotkałam się po raz pierwszy w literaturze :)
Co do wiadomości tekstowych, podobnie było w "Love, Rosie" Cecelii Ahern. Tam właściwie cała książka jest napisana w formie maili i smsów. Świetna! Czytałaś może? Wiem, że Twoje pierwsze spotkanie z tą pisarką nie było zbyt udane (notabene moim zdaniem "Kiedy cię poznałam" jest jej najgorszą książką), ale "Love, Rosie" jest zupełnie inna. Polecam na daleką przyszłość, bo wiem, że teraz masz masę planów czytelniczych. :-)) Miłego weekendu moja Droga:-))))
UsuńMam na uwadze ten tytuł, mimo tego, że moje pierwsze spotkanie za autorką nie było najlepsze ;) Nie skreślam jej absolutnie, mam nawet jej inną książkę jeszcze na półce, a na "Love, Rosie" zapoluję kiedyś, a może ktoś wpadnie na cudowny pomysł i zorganizuje book tour z tą książką, wtedy z przyjemnością się zgłoszę :) A póki, co masz rację, w najbliższym czasie, muszę przeczytać książki, które wybrałam na jesień i jest tego sporo, także nuda mi tej jesieni nie grozi ;)
UsuńDziękuję Asiu, Tobie również życzę przyjemnego weekendu :)
super pomysł z book tourem, pierwszy raz o nim słyszę :P
OdpowiedzUsuńlekture czytałam dość dawno, choć zachowaniej tej pary bardzo mnie denerwowało, kilka razy ze złości rzuciłam książką, bo wszystko układało się zupełnie inaczej niż powinno :P
serdecznie pozdrawiam ♥
Tak pomysł zacny :)
UsuńHaha, czyli książka wywołała u Ciebie falę emocji :) Super :)
To chyba pierwsza tak dobra recenzja tej książki :) Cieszę się, że byłaś obiektywna i napisałaś szczerze, co myślisz :) Ja książkę zamówiłam już i czekam na jej dostawę, więc w niedługim czasie sama się przekonam o jej zawartości. Pozdrawiam Cię serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana za miłe słowa :) Zawsze staram się pisać szczerze ;) Mnie nurt NA przestał zachwycać, ale to nie znaczy, że innym ta książka się nie spodoba. Jest wiele pochlebnych opinii, bo to dobra książka, dla mnie tylko brakuje elementu zaskoczenia, wszystko jest oparte na schemacie, który powiela się w tego typu literaturze, ja mam przesyt stąd taka, a nie inna ocena tej powieści :) Cieszę się, że ją niebawem przeczytasz, bardzo chętnie poznam Twoje zdanie, będę wyczekiwała na recenzję :) Życzę ekscytującej lektury, książkę pochłania się w błyskawicznym tempie ;)
UsuńDziękuję i również serdecznie pozdrawiam :)
A ja tylko stale czytam o tej książce, ale samej jeszcze nawet nie miałam w ręku. Muszę ten stan w końcu zmienić.
OdpowiedzUsuńA ja pokochałam tę książkę, tak samo jak jej autorkę. Obie są naprawdę świetne ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Hopeless" tej autorki i po prostu powaliła mnie na kolana. Fantastyczna książka. Co do "Maybe Someday" to mam dość duże wymagania względem tej lektury. Dlatego mam nadzieję że się nie zawiodę. Trochę mnie martwi to zakończenie, ale myślę że książka przypadnie mi do gustu ;).
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa jak ją ocenisz :) Czekam na Twoją recenzję Kasiu :) Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)
UsuńNie jestem pewna dlaczego, ale zupełnie nie mam póki co chęci na książki tej autorki, może to wina szumu, który się wytworzył wokół niej w ostatnim czasie. Nie zmienia to jednak faktu, że Twoją recenzję czytało się tak przyjemnie jak zawsze :) Dobrze jest wrócić :)
OdpowiedzUsuń