Jakiś czas temu miałam przyjemność zostać jedną z ambasadorek książki Joanny Jax Narodziny gniewu, która stanowi wstęp to sześciotomowego cyklu Zemsta i przebaczenie. Moja recenzję znajdziecie tutaj <klik>. Dziś zapraszam na nietypowy post, dzięki któremu możecie poznać jej fragment.
***
Hance Lewin drżały
nogi, gdy pokonywała kolejne metry. Od antykwariatu Bralczyka dzieliło ją
zaledwie kilkaset metrów, ale jej zdawało się, że wciąż stoi w jednym
punkcie, jak gdyby czas się zatrzymał, a ona nie mogła przekroczyć tej
bariery, która doprowadzi ją do celu. Gdy stanęła przed drzwiami antykwariatu,
spostrzegła, że z witryny zniknął egzemplarz Mickiewicza. Nie zamieniono
go na inną pozycję, jakby żadna z książek nie była godna, by zastąpić epopeję
narodową. Pchnęła drzwi, usłyszała ten sam dźwięk dzwoneczka i znalazła
się ponownie w ciemnym pomieszczeniu wypełnionym książkami. I chwilę
potem kolejny raz stanęła twarzą w twarz z Igorem Łyszkinem.
Drżącym głosem
przekazała mu informacje na temat Mosela i tak jak poprzednio usiadła na
zydelku. Spuściła głowę i przez chwilę napawała się spokojem, który
wypełnił jej skołataną strachem duszę.
– Jakub musi jak
najszybciej opuścić to miejsce. Nie może cię narażać. Jeśli go znajdą, nie
będzie ważne, czy to ty mu pomogłaś, czy ktoś inny. Wytłuką albo wywiozą całą
kamienicę. A ty musisz być bezpieczna – powiedział stanowczo Igor.
– I gdzie się
podzieje? Ja mu tego nie powiem – westchnęła.
– Pójdę z tobą
i zabiorę go stamtąd. Mam metę na Pradze, kamienica jest zrujnowana, więc
nikomu nie przyjdzie do głowy, że jeszcze kilka pomieszczeń się uchowało. Tylko
pamiętaj, jestem dla ciebie Grzegorzem – podkreślił Łyszkin. – Chodźmy.
Zatrzymała go gestem
ręki.
– Poczekaj… Chcę
trochę z tobą pobyć.
Podszedł do niej
i przykucnął. Nie mówili nic, on tylko ściskał jej dłoń, głaskał ją po
policzku i dotykał włosów gestem, jakim ojcowie obdarzają swoje córki.
Hanka uśmiechała się delikatnie, z lekko przymkniętymi powiekami, jak
gdyby chciała zapamiętać te chwile, gdy wokół nie ma wojny, a ona jest
przy boku mężczyzny, który prędzej dałby się zabić, niż pozwolił, aby
ktokolwiek ją skrzywdził. Tak mówiła jej dusza, błąkając się w tym małym,
ciemnym pomieszczeniu, szczęśliwa, radosna i bezpieczna.
Emil nie miał pojęcia,
kim był mężczyzna, z którym jego siostra opuściła niepozorny antykwariat.
Szedł za nimi w pewnej odległości i ze zdziwieniem stwierdził, że
idzie z nim do domu. Gdyby nie fakt, że Hanka była w zaawansowanej
ciąży, mógłby ją posądzić o posiadanie kochanka. Przed budynkiem mężczyzna
zatrzymał się i z udawanym zainteresowaniem wpatrywał się
w jedną ze sklepowych witryn, a jego siostra weszła do budynku. Zapewne
sprawdzała, czy Emil już sobie poszedł, bo po chwili pokazała się w oknie
i pokiwała dłonią w kierunku swojego towarzysza. Zatem, jeśli chciała
to wszystko ukryć przed bratem, musiał być to ktoś mocno podejrzany. Przeszedł
na drugą stronę ulicy i znalazł niewielką knajpę, z której zadzwonił
na gestapo. Gdy rozmawiał z Bergerem, chciał zapewnienia, że jego siostrze
nic się nie stanie, ponieważ to dzięki niej mogą wpaść na trop podejrzanych
osobników. Emil naiwnie wierzył, że w tym świecie słowo coś znaczy
i ktoś będzie liczył się z jego zdaniem. Nie dotarło do niego
jeszcze, że dla gestapo czy innych Niemców jest tylko polskim śmieciem, którego
wartość liczy się jedynie jego przydatnością.
Hanka pakowała
jedzenie dla mężczyzn i żegnała się z Igorem, gdy usłyszała głos
Mosela:
– Cholera jasna,
Niemcy!
Na ulicy stała
furgonetka, a z niej wysiadali żołnierze i zmierzali wprost do
kamienicy, w której mieszkała Hanka.
– Nie możesz tutaj
zostać – zdecydował Igor. – Uciekamy.
– Boże, dokąd, jestem
w ciąży. Wszyscy wpadniemy – załkała.
– Uciekając, masz
szansę, zostając – już nie. – Łyszkin pociągnął Hankę za rękę.
Wbiegli na ostatnią
kondygnację i wyłamali drzwi na strych. Igor podbiegł do jednego wykuszu,
potem do kolejnego i krzyknął:
– Tędy. Na ten daszek
i to małe podwórko z tyłu. Tam, gdzie suszy się pranie. Jakub, ty
wychodź pierwszy, przytrzymasz Hankę.
– Nie dam rady, Boże,
nie dam rady…
Hanka wpadła
w panikę, ale Łyszkin nawet jej nie słuchał. Niemal siłą wypchnął ją przez
okienko na dach sąsiedniego budynku i wyszedł za nią. Lewinówna
z trudem łapała równowagę na pochyłym dachu, aż w końcu zaczęła przemierzać
go na czworakach. Dotarli do jednego z kominów i zatrzymali się. Teraz
czekało ich trudniejsze zadanie. Może dla sprawnych, młodych mężczyzn nie była
to rzecz skomplikowana, ale dla ciężarnej kobiety – niemal karkołomna. Kolejny
raz tracili cenny czas, pomagając Hance zejść najpierw na budynek szopy,
a potem na podwórko. Gdy byli już na ziemi, usłyszeli strzały. Dobiegli do
jednej z klatek oficyny i przedostali się na ulicę. Postanowili się
rozdzielić. Hanka z trudem łapała oddech, gdy w końcu wsiedli
z Igorem do jednej z riksz. Gdy już oddalili się nieco od domu
Lewinówny, ta obejrzała się i zobaczyła sąsiadów wychodzących
z rękami splecionymi z tyłu głowy. Zaczęła bezgłośnie płakać
i wtuliła się w Łyszkina. Cieszyła się, że jej brata nie było
w tym czasie, bo i on mógł podzielić niepewny los mieszkańców
kamienicy.
Ruiny kamienicy na
warszawskiej Pradze w istocie nie dawały poczucia, że da się tam mieszkać.
Hanka była zdruzgotana i pomyślała, że zatoczyła krąg: od walącej się chałupy,
przez salony najlepszych hoteli i dworków, by powrócić do życia
w niedoli. Z trudem przeszła po gruzowisku i ledwie przecisnęła
się przez otwór w murze, zasłonięty szeroką deską. Wszędzie leżały
szczątki mebli, bibelotów i fragmenty ubrań, a w powietrzu
unosiły się tumany kurzu. Dotarli w końcu do zdezelowanych drzwi
i otworzyli je. Na szczęście wnętrze nie wyglądało tak tragicznie. Był to
niewielki pokój, mały korytarzyk i kawałek pomieszczenia, które niegdyś
zapewne było kuchnią, a w tym momencie jedynie jej nędznym
fragmentem, oddzielonym od reszty budynku częściowo zburzoną ścianą.
W pokoju stały dwa łóżka, stół i ogromna trzydrzwiowa szafa, która
sprawiała wrażenie tak solidnej, że nawet artyleryjski pocisk nie dałby
jej rady.
Igor od razu ułożył
Hankę na jednym z łóżek i pocałował ją w czoło. Ta tylko
uśmiechnęła się słabo i odwróciła głowę w stronę ściany, patrząc
bezwiednie na jej fakturę pokrytą wzorami kwiatów.
– Nie powinniśmy jej
zabierać. Omal nie wpadliśmy – warknął Jakub Mosel.
Ciężka pięść Łyszkina
wylądowała na twarzy Mosela. Ten zatoczył się i upadł na podłogę.
– Naraziłeś ją, zachowałeś
się jak bezmyślny głupiec, a teraz chciałeś ją zostawić?! Póki co ja tutaj
rządzę i to ja podejmuję decyzje. Dopóki nie znajdziemy dla niej bezpiecznego
schronienia, zostaje.
Jakub podniósł się
z podłogi, przetarł dłonią krwawiący nos i wyszedł na zewnątrz.
– Same kłopoty przeze
mnie – mruknęła Hanka, odwracając się w stronę Igora.
– Nawet tak nie mów.
Wciąganie cię w tę historię było skrajnie nieodpowiedzialne. Wiem, co
powiesz. Jest wojna i powinniśmy sobie pomagać, ale zrozum, dla mnie ważniejsze
jest twoje bezpieczeństwo, zdrowie, szczęście… Nawet gdybym miał nigdy więcej
cię nie zobaczyć. Ale w tej sytuacji będę się o ciebie troszczył bez
względu na wszystko. Poszukam ci bezpiecznego lokum i dopiero wtedy
wypuszczę z rąk. Tymczasem jesteś skazana na moje towarzystwo, czy ci się
to podoba, czy nie – powiedział stanowczo Łyszkin.
– Podoba mi się. –
Uśmiechnęła się.
– A teraz
odpoczywaj, ja muszę załatwić kilka spraw i porozmawiać z Moselem.
Złapała go za rękaw
koszuli.
– Igor, wiem, że
proszę o wiele, ale czy mógłbyś powiadomić mojego brata, gdzie jestem?
– Mogę go powiadomić,
że żyjesz i nic ci nie jest, ale nie mogę nikomu zdradzić, gdzie jesteśmy…
– mruknął.
– Dobrze, rozumiem,
w takim razie pozostaw mu w skrzynce jakąś informację. Na pewno się
o mnie martwi – powiedziała żałośnie Hanka i podała adres brata.
– Obiecuję, że to
zrobię. – Uśmiechnął się do niej.
Nachylił się
i pocałował Hankę w czoło. Ta po chwili zasnęła, zmęczona zarówno
niebezpieczną ucieczką, jak i ciągłym lękiem. Teraz jednak, mimo że leżała
na zdezelowanym łóżku, w zakurzonych ruinach bez wygód, czuła się
bezpiecznie, a jej lęki na chwilę jakby przysnęły, dając wytchnienie jej
myślom.
***
________________________________________________________________________________
Planujecie przeczytać tę powieść?
________________________________________________________________________________
Kolejny fragment znajdziecie już jutro u Krysi, autorki bloga Literacki Świat Cyrysi ~~~ Serdecznie zapraszam!
Pamiętam ten fragment bardzo dobrze, jest naprawdę wymowny. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńJa też doskonale go pamiętam! :) To prawda, wymowny i może stanowić świetną zachętę do sięgnięcia po tę powieść... Ja już przebieram nóżkami na myśl o kolejnym tomie ;). Również pozdrawiam :)
UsuńMnie zachęcił :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, bo książka jest naprawdę warta uwagi :). Polecam ją gorąco! Pozdrawiam! :)
UsuńTa książka jest świetna, wyczekuję klejnej części :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą Justynko, też wyczekuję kolejnej części :)
UsuńPolecam wszystkim przeczytać tę powieść. Nie zawiedziecie się!
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Twoimi słowami! :)
UsuńŚwietny pomysł z zamieszczeniem fragmentu. Ja już po recenzji zainteresowałam się tą książką :).
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że to ciekawy pomysł, takie większe fragmenty pozwalają na wstępną ocenę stylu autorki, a ten z pewnością budzi ciekawość... jak zresztą wiele innych z tej książki :)
UsuńBardzo się cieszę, że udało mi się zainteresować książką, pozostaje mi życzyć udanej lektury - gwarantuję, że taka będzie :) Pozdrawiam serdecznie :)
Mam nadzieję, że jak najwięcej osób skusi się na tę książkę, bo jest naprawdę fenomenalna.
OdpowiedzUsuńTeż na to liczę i byłabym bardzo zaskoczona, gdyby komuś się nie spodobała :) Masz rację Krysiu, jest fenomenalna, tym samym autorka postawiła sobie bardzo wysoką poprzeczkę, zwłaszcza, że ma być 6 tomów :) Jestem ogromnie ciekawa kolejnych części :)
UsuńJestem bardzo ciekawa tej książki i na pewno ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/