Kategoria: kryminał
Wydawnictwo: Damidos
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 367
"Wieża milczenia" - Remigiusz Mróz
"…pomoc w formie gotowej daniny, otrzymanej za darmo, bez jakiegokolwiek
nakładu pracy, zabija w człowieku ducha przedsiębiorczości…”.
Przygodę z prozą Remigiusza Mroza rozpoczęłam od
przeczytania najnowszej książki autora pt.: „Kasacja”. Ponieważ styl, jakim
posługuje się autor przypadł bardzo do mojego gustu, wobec tego postanowiłam
nadrobić zaległości i sięgnąć po debiutancką powieść tego twórcy pt.: „Wieża
milczenia”. Przyznam, że byłam bardzo ciekawa książki, która swego czasu została
okrzyknięta sensacyjnym debiutem. Ponadto polski kryminał w amerykańskim stylu?
Mnóstwo pozytywnych opinii? Przyznam, że byłam mocno zaintrygowana. Jakie wrażenie zrobiła na mnie książka i czy
tym razem również spełniła moje oczekiwania? Rzekłabym,
że moje odczucia względem tej pozycji są trochę ambiwalentne. Bo książka owszem podobała mi się, jednak chwilami miałam z nią
problem. Dlaczego? Już wyjaśniam.
To, co mnie w tej powieści do końca nie przekonało, to właśnie ten
amerykański styl. Nie dlatego, że autorowi nie udało się go dobrze odzwierciedlić.
Po przeczytaniu „Kasacji”, w której cała akcja toczyła się w Polsce, sięgnęłam
po kolejną książkę tego samego współczesnego, polskiego autora i zupełnie nie
umiałam wejść w ten amerykański styl. Przez około 200 stron nie mogłam się
przestawić i wczuć w atmosferę tej książki, bowiem gdzieś z tyłu głowy przez cały czas miałam polskie realia. Na szczęście od połowy powieści
w końcu udało mi się wejść w ten amerykański klimat i od tej chwili lektura
stała się znacznie przyjemniejsza. Amerykańskie kryminały są mi dość dobrze
znane, w końcu jestem wielbicielką twórczości np.: Harlana Cobena, którego to książki
swego czasu przeczytałam wszystkie, zatem w którymś momencie nastąpił chyba mały przesyt. Dodam jeszcze, że nie do końca
przekonała mnie część fabuły, której akcja toczyła się w Singapurze, ale to jedyne
zastrzeżenia do tej pozycji, które absolutnie nie mają większego wpływu na moją ogólną ocenę książki oraz oczywistego kunsztu autora. Wolę jednak, by polscy twórcy umiejscawiali
fabułę swoich powieści w polskich realiach.
Główni bohaterowie tego kryminału to inteligentna, odważna i
zawzięta detektyw Evelyn Thomsen, oraz arogancki, cyniczny, gburowaty i
zarozumiały Scott Winton, chłopak zamordowanej przez seryjnego zabójcę Heather
Willeford. Autorowi udało się wykreować bardzo wyraziste i zapadające w pamięć
postaci, zwłaszcza postać Scotta, który na początku mocno mnie irytował, natomiast
w dalszej części bardzo polubiłam tego bohatera. Fabuła również szalenie zajmująca
i wielowarstwowa, bardzo efektownie rozbudowane dialogi, losy bohaterów, z każdą kolejną stroną coraz mocniej się komplikują i zaskakują, w zasadzie nie ma się, do czego przyczepić. Książka
intryguje od samego początku, trzyma w napięciu, toteż nie mamy czasu na nudę,
czyta się ją lekko i swobodnie, do tego autor sprostał niełatwemu zadaniu i
wymyślił bardzo ciekawe i zaskakujące zakończenie. Czegóż chcieć więcej? Nie
będę streszczać fabuły tejże powieści, myślę, że to, co zostało napisane z tyłu
książki, w zupełności wystarczy, aby Was zachęcić i nie zdradzić istotnych szczegółów,
które mogłyby zepsuć całą zabawę.
Reasumując, debiutancka powieść Remigiusza Mroza, to zajmujący,
inteligentny i trzymający w napięciu kryminał w iście amerykańskim stylu. W powieści doszukacie
się mnóstwa ciekawych postaci, rozbudowanej i fascynującej fabuły, w której
znajdziecie nie tylko seryjnego mordercę, jego ofiary i zawziętych detektywów, ale także ciekawie
przedstawiony wątek polityczny oraz religijny. Do tego akcja książki toczy się
nie tylko w stanie Michigan, ale także w bardzo oddalonym Singapurze. Dlatego
po lekturze „Wieży milczenia” nadal mam ogromną ochotę na kolejne książki
autora, toteż z pewnością niebawem sięgnę po następną powieść Remigiusza Mroza.
„- Nie mówię, żebyś się użalał, tylko okazał trochę ludzkich emocji.
- W jakim celu? Żeby pokazać wszystkim wokół, że cierpię? Kto powinien wiedzieć, ten wie, nie ma powodu, żebym obwieszczał całemu światu, że kogoś straciłem”. Str. 127
Moja ocena: 7/10